Budynek nawiązuje stylem do polskiego dworku. Ma łamany dach i kolumny na froncie oraz podjazd w kształcie ronda. Wszystko jest w nim tradycyjne: stylistyka, materiały, wykończenie |
Już od kilku lat mieszkają bardziej komfortowo niż wcześniej. Doceniają to, co dotychczas osiągnęli i byliby naprawdę zadowoleni z dokonanych zmian, gdyby nie bardzo słaba infrastruktura miejscowości, w której zdecydowali się osiedlić. Jeśli w przyszłości nie nastąpi rozwój okolicy, być może znowu będą zmuszeni do zmiany miejsca zamieszkania. Zdążyli się już bowiem przekonać, jak trudno się żyje, gdy nawet po chleb trzeba jechać kilka kilometrów. Nie mówiąc już o blisko położonej szkole.
By żyć jeszcze lepiej
– Po ślubie przez dziewięć lat mieszkaliśmy w niedużym domu, który dostaliśmy w prezencie od mojej babci – opowiada pani Beata. – Byliśmy jej wdzięczni za taki prezent, zdając sobie sprawę, że w porównaniu z innymi młodymi małżeństwami, jesteśmy wyróżnieni przez los. Budynek na początku miał tylko 40 m2, ale rozbudowaliśmy go do 100 m2, kiedy na świat miała przyjść córka. Powiększyliśmy parter i dobudowaliśmy piętro. Taka powierzchnia była dla naszej trójki zupełnie wystarczająca i zapewne mieszkalibyśmy tam do dziś, gdyby nie wyjątkowo uciążliwy kształt działki.I rzeczywiście, działka o szerokości w najwęższym miejscu zaledwie 8, a w najszerszym 12 metrów, nie mogła być dla użytkowników do końca wygodna. Po rozbudowie dom stał w poprzek posesji od jednej granicy do drugiej (sąsiedzi wyrazili na to zgodę), dzieląc i tak nieduży teren (800 m2) na dwie części. Wskutek tego komunikacja w ogrodzie przebiegała przez wnętrze domu, mimo że budynek nie był zaplanowany jako zabudowa szeregowa. Na domiar złego znajdował się tuż przy ruchliwej drodze.
Małżonkowie z radością przystąpili do planowania domu, nie bacząc na poważne niedogodności związane z infrastrukturą okolicy.
Lilianna Jampolska
Pełny artykuł w PDF Może jeszcze nie ostatni