Funkcjonuje bardzo mocno utrwalony stereotyp – energooszczędność to przede wszystkim gruba izolacja. Jeśli chcesz mieć jeszcze bardziej energooszczędny dom, to dołóż jeszcze 10 cm wełny lub styropianu na ścianach. To wszystko nieprawda. W średniej wielkości domu jednorodzinnym (130–150 m2) o izolacyjności ścian, dachu i podłogi na poziomie 0,2 W/(m2·K), oknach do 1,5 W/(m2·K) oraz wymianie powietrza ok. 200 m3/h (bez rekuperacji) roczne straty ciepła kształtują się w przybliżeniu następująco:
- ¼ ściany, dach i podłoga;
- ¼ okna;
- ½ wentylacja.
To grube przybliżenie, ale widać, że nawet w domu nie aż tak bardzo górującym nad standardem wynikającym z przepisów, poprawianie izolacji ścian za wszelką cenę nie ma sensu. Potrzebne na to pieniądze można wydać lepiej. O wentylacji z odzyskiem ciepła szerzej pisaliśmy w poprzednim numerze.
Z kolei okna to też przegrody zewnętrzne, a raczej ich część. W domu mają znacznie mniejszą powierzchnię niż ściany – zwykle 20–30%, ale równocześnie ok. 5 razy wyższy współczynnik przenikania ciepła. U ściany to najczęściej 0,3–0,2 W/(m2·K), a okna 1,5–1,0 W/(m2·K). Oczywiście są też okna 0,6 W/(m2·K), ale wznosi się również ściany 0,1 W/(m2·K). Proporcje są mniej więcej zachowane. W praktyce nie mniej ważny od jakości samego okna okazuje się sposób jego montażu.
Dlaczego skupimy się na racjonalnej i ekonomicznie uzasadnionej grubości ocieplenia przegród oraz doborze okien.
Ile ocieplenia?
Standard ciepłochronności przegród zewnętrznych przez ostatnich kilkadziesiąt lat wciąż się podnosi. Obecnie współczynnik przenikania ciepła U dla ścian zewnętrznych nie może być wyższy niż 0,3 W/(m2·K), a planowane jest jego obniżenie do 0,2 W/(m2·K). Do lat osiemdziesiątych XX w. przekraczał zaś 1 W/(m2·K). Dom spełniający dzisiejsze wymagania uznano by wówczas za superenergooszczędny.
Jarosław Antkiewicz
fot. Grupa Silikaty