KIEDY ZADZIAŁA?
W normalnie działającym obwodzie elektrycznym suma prądów we wszystkich przewodach czynnych (fazowych i neutralnym) jest równa zeru. Mówiąc obrazowo, taki sam prąd płynie do odbiornika przewodem fazowym, jak i wraca z niego przewodem neutralnym.
Jeśli pojawia się różnica, to znaczy, że doszło do uszkodzenia. Każdy wyłącznik różnicowoprądowy reaguje dopiero na prąd o określonym natężeniu. Przeciętny użytkownik spotyka się najczęściej z wyłącznikami wysokoczułymi o prądzie różnicowym 30 mA.
Montaż wyłączników o prądzie do 30 mA jako zabezpieczenia niektórych obwodów jest po prostu wymagany przez obowiązujące prawo. Dlaczego akurat do 30 mA? Przyjmuje się, że u przeciętnego dorosłego człowieka dopiero większy prąd powoduje zaburzenia rytmu serca, a te uważane są za najbardziej niebezpieczne. Jednak już znacznie mniejszy prąd – 10 mA – powoduje silny skurcz mięśni, tak że porażony nie jest w stanie oderwać ręki od przedmiotu pod napięciem.
Dlaczego więc nie stosuje się powszechnie bardziej czułych wyłączników, a dostępne są nawet o czułości 6 mA? Niestety, takie wyłączniki często potrafią zadziałać, gdy nie ma rzeczywistego zagrożenia. W każdej instalacji występują niewielkie prądy upływu, np. mogą je powodować w pełni sprawne grzejniki elektryczne albo urządzenia, w których styk elementów przewodzących nie jest pewny.
Dobrym przykładem są np. czajniki elektryczne, w których w wyniku zawilgocenia podstawy może dojść do nadmiernego wzrostu oporu na stykach i pojawienia się prądu upływu o wartości kilku mA. W takiej sytuacji użytkownicy zirytowani niepotrzebnymi zadziałaniami wyłącznika przestają na nie zwracać uwagę, a nawet usuwają wyłącznik z instalacji. Z kolei wyłączniki o niskiej czułości 100–500 mA stosuje się jako zabezpieczenie przeciwpożarowe.
W wyniku niewielkiego uszkodzenia albo zawilgocenia izolacji, dochodzi do tzw. zwarć rezystancyjnych. Izolacja w danym miejscu przestaje być skuteczna, płynie przez nią prąd, czemu towarzyszy wydzielanie dużej ilości ciepła, może dojść do zwęglenia izolacji i pożaru.
Tego rodzaju zwarcia są jednocześnie zbyt słabe, by spowodować zadziałanie zabezpieczeń nadprądowych, obecnych w każdej instalacji.
Jarosław Antkiewicz