Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 11-12/2007

Dom jak wino

19 maja 1978 roku w Życiu Warszawy ukazało się ogłoszenie: „Sprzedam willę piętrową wolną do remontu z dużym placem”. Jeszcze tego samego dnia Anna i Andrzej – młode małżeństwo studentów warszawskiej ASP – pojechali obejrzeć dom. Już po kilku dniach została podpisana umowa kupna-sprzedaży. W ten sposób moi rodzice stali się właścicielami przedwojennej willi o przewrotnej nazwie „Wypoczynek”.

19 maja 1978 roku w Życiu Warszawy ukazało się ogłoszenie: „Sprzedam willę piętrową wolną do remontu z dużym placem”. Jeszcze tego samego dnia Anna i Andrzej – młode małżeństwo studentów warszawskiej ASP – pojechali obejrzeć dom. Już po kilku dniach została podpisana umowa kupna-sprzedaży. W ten sposób moi rodzice stali się właścicielami przedwojennej willi o przewrotnej nazwie „Wypoczynek”.

 

poses_11_07_150 Rodzice traktowali czekający ich remont jak przygodę. Było to znakomite podejście do tego ogromu pracy, który ich czekał, zwłaszcza że postawili sobie określone cele – zachowanie kształtu i charakteru przedwojennego budynku oraz zachowanie lub odtworzenie detali architektonicznych. Ze ścian odpadał tynk, belki były przeżarte przez korniki, większość pomieszczeń miała tylko po jednym gniazdku elektrycznym, nie było kanalizacji i instalacji wodnej – wodę czerpało się wiadrem ze studni. Zaprawa w fundamentach była wypłukana, a dach dziurawy. A to nie wszystko – remont toczył się w latach, kiedy zdobycie materiałów graniczyło niekiedy z cudem. Ale warto było podjąć to wyzwanie.

 

Stare domy często kojarzone są ze skarbami zakopanymi pod podłogą lub ukrytymi w kominie. I słusznie.

 

Już na samym początku w trakcie oceniania stanu dachu, rodzice znaleźli zwinięty w gruby rulon, wciśnięty pod belkę plik zielonych banknotów. Serce biło im mocniej, gdy po nie sięgali. Niestety, okazało się, że to tylko polskie powojenne banknoty o niskich nominałach. Innym razem, gdy sami rozbierali ścianę przybudówki, w trakcie skuwania tynku coś błysnęło – złoto. Była to rosyjska moneta pięciorublowa z prawdziwego złota tzw. „świnka”. A całą podłogę pokrywał gruz z burzonych ścian, w którym mogło być więcej monet. Jednak poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Była to prawdopodobnie moneta, którą zamurowano w ścianie, aby w domu nigdy nie brakowało pieniędzy.

 

Kolejna historia wymaga cofnięcia się w czasie. Nasz dom został zbudowany w 1925 roku (zaprojektowany prawdopodobnie przez Romualda Gutta). Niestety nie znamy nazwiska pierwszych właścicieli. Czternaście lat później dom kupiła Stanisława Lissowska – notarialny akt własności podpisała 1 września 1939 roku. Po pierwszych bombardowaniach Warszawy i później przez całą wojnę schronienie znajdowali tu uciekinierzy z Warszawy. Mieszkał tu również syn pani Stanisławy Józef z żoną Barbarą, uczestniczką Powstania Warszawskiego. Zaraz po wojnie w obawie przed UB pani Stanisława ukryła gdzieś w domu skrzyneczkę z dokumentami powstańczymi, książeczką wojskową i odznaczeniami synowej.

Ze względu na sędziwy wiek nie mogła sobie przypomnieć, gdzie zrobiła skrytkę. Jednocześnie w domu zamieszkali lokatorzy ­dokwaterowani tu przez ówczesne władze (dom był za duży dla jednej rodziny), co uniemożliwiło poszukiwania. Gdy pani Stanisława zmarła, wydawało się, że szanse na odnalezienie dokumentów są niewielkie. Państwo Stanisław i Barbara Lissowscy opowiedzieli moim rodzicom tą historię. Skrzyneczka znalazła się w pomieszczeniu, które jest teraz moim pokojem. Pani Barbara odzyskała swoje pamiątki po trzydziestu latach.

Tekst i zdjęcia Katarzyna Olędzka

Pełny artykuł w PDF: Dom jak wino

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!