Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 11-12/2013

Spacerowe aleje długości 750 m

Wyjątkowo długą i wąską działkę, na której wcześniej rósł sad, Hanna przeobraziła w… aleję spacerową z pięknymi widokami. Kilka razy dziennie spaceruje po działce z psem, albo uprawia nordic walking. W oryginalny i pożyteczny sposób „ograła” kiszkowaty kształt posesji, powszechnie uznawany za najbardziej niewdzięczny.

Działka Hanny ma 13 350 m2 powierzchni, ale zaledwie 18 m szerokości. Oznacza to nic innego jak to, że jej długość wynosi… aż 750 m. Niefortunny kształt wynika po prostu z dawnego systemu dzielenia gruntów rolnych. Kiedyś ojciec właścicielki uprawiał na tej działce jabłonie, a później ona dokonała arcytrudnej rzeczy – stworzyła ogród ozdobny ze spacerowym deptakiem. Krocząc tylko tam i z powrotem po własnym „zielonym wybiegu”, pokonuje każdorazowo, bagatela, aż 1,5 km. A robi to 2–3 razy dziennie, choć ma 77 lat!

 

Do tak oryginalnego spożytkowania działki, Hankę pchnęła głównie jej nietypowa długość. Ale nie tylko. Przyczyniły się do tego również próby spacerowania po gruntowych uliczkach podwarszawskiej miejscowości, w której zamieszkała na stałe po przejściu na emeryturę. Chodzenie, albo w tumanach kurzu, albo w błocie po kostki, było naprawdę mało przyjemne.

Działka z historią

Można by zapytać, dlaczego Hanna nie sprzedała długiej działki i nie kupiła na przykład kwadratowej, poręczniejszej do urządzenia i w późniejszym użytkowaniu. Odpowiedź jest prosta. Właścicielka kierowała się sentymentem i kroplami potu wylanymi podczas jej uprawy najpierw przez rodziców, a następnie własnymi.

 

Historia działki zaczyna się zaraz po II wojnie światowej, kiedy ojciec Hanny kupił ten długi pas ziemi. Na skraju działki zbudował dom i budynek gospodarczy, a na reszcie ziemi posadził sad. Owoce produkował przez wiele następnych lat. Hanna, założywszy rodzinę, przeprowadziła się do pobliskiej Warszawy. Kiedy rodzice stracili siły do pracy, nad jej głową zaczęły gromadzić się ciemne chmury. Władze zagroziły, że jeżeli rodzice nie wznowią uprawy ziemi, gmina przejmie ją jako nieużytki. Wtedy dzielna Hanka rozpoczęła naukę w zaocznym technikum ogrodniczym. Uzyskała wymagane uprawnienia do prowadzenia gospodarstwa rolnego i do dziedziczenia ziemi rolnej. Po dyplomie, nadal mieszkając i pracując zawodowo w mieście, zarządzała gospodarstwem rodziców, wykazując żądaną przez socjalistyczne państwo produkcję rolną. Zmieniła jedynie profil gospodarstwa – wycięła schorowane jabłonie i zaczęła uprawiać zboże, sprzedając plony państwu. Jej praca nie poszła na marne! Ocaliła zagrożony rodzinny majątek, ale dopiero w latach 80. XX w. z ulgą uwolniła się od produkcji rolnej.

Lilianna Jampolska

Pozostałe artykuły