Chociaż Beata i Mirek od lat są pracownikami tzw. budżetówki i mają typowe polskie dochody, chcieli dorobić się własnego domu i ogrodu. Z myślą o tym przez kilka lat jeździli do Grecji na zbiory brzoskwiń i gromadzili środki finansowe. W 1992 r. kupili pod Puszczą Kampinoską nieuzbrojoną ziemię, która kosztowała 3 zł/m2. Śmieją się, że zdobyli działkę za równowartość… kolorowego telewizora! Właśnie na ten cel poprzednia właścicielka przeznaczyła środki uzyskane z jej sprzedaży.
Kompaktowy dom z naczółkowym dachem
Para nie kwapiła się do wydawania ciężko zarobionych pieniędzy na projekt specjalnie zamawiany u architekta. Wyszukała go spośród gotowych projektów z katalogu, kierując się głównie zwartością dwukondygnacyjnej bryły. Beacie spodobała się duża przestrzeń w łazience z wanną na poddaszu, a Mirkowi naczółkowy dach, który bardziej dekoruje budynek, niż prosty dwuspadowy. Oboje ucieszyli się, widząc w centrum parteru promieniście rozplanowane i połączone ze sobą pomieszczenia dzienne.
Taki układ ochoczo wykorzystywali później synowie, którzy w dzieciństwie jeździli rowerkami wokół centralnej ściany z kominkiem, pokonując kolejno hol, salon, jadalnię i kuchnię. O ulokowanie kominka w tym miejscu postarali się właściciele, prosząc architekta o zaprojektowanie tam odpowiedniego komina. Dzięki temu łatwo jest teraz ogrzewać cały budynek ciepłem z kominka. Poddasze również daje mieszkańcom duży komfort. Są tu bowiem 3 sypialnie, 2 garderoby (osobne dla rodziców i synów), 2 łazienki (jedna z wanną, druga z prysznicem i pralnią).
Nad poddaszem jest wysoki strych, który służy niekiedy do suszenia prania i jako składzik (wchodzi się na niego przez klapę, po składanych schodach). Rodzice namawiają synów do zaadaptowania go do celów mieszkalnych. W bryle domu znajduje się jeszcze garaż na jeden samochód i aneks gospodarczy.
Lilianna Jampolska