Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 3/2012

Zamiast 45 m2 w bloku

Dorota i Andrzej nie brali pod uwagę budowy domu. Byli przekonani, że jednorodzinny dom jest poza ich zasięgiem, bo na jego budowę a potem utrzymanie mogą sobie pozwolić tylko bogaci ludzie. Dla siebie zaplanowali kupno niedużego mieszkania w bloku. A jednak stało się inaczej.

Właściciele chcieli, by dom nie był drogi w budowie i pasował do podmiejskiej wsi. Ma bryłę wystylizowaną na dworek z otwartym gankiem podpartym kolumnami i dachem pokrytym gontem bitumicznym. Ustawili go w odpowiednie dla siebie strony świata. Front budynku skierowany jest na wschód
Właściciele chcieli, by dom nie był drogi w budowie i pasował do podmiejskiej wsi. Ma bryłę wystylizowaną na dworek z otwartym gankiem podpartym kolumnami i dachem pokrytym gontem bitumicznym. Ustawili go w odpowiednie dla siebie strony świata. Front budynku skierowany jest na wschód
Droga do własnego domu zaczęła się niewinnie. Od okazyjnego kupna bardzo taniej ziemi pod miastem. Świeżo odrolniona działka o powierzchni 1800 m2 i położona 40 km od Warszawy kosztowała zaledwie 21 600 zł. Dorota i Andrzej traktowali tę transakcję tylko jako okresową lokatę oszczędności, które konsekwentnie gromadzili z zamiarem kupna mieszkania. Co miesiąc odkładali pewne sumy, ponieważ po ślubie zamieszkali razem z rodzicami pana Andrzeja i wspólnie ponosili koszty utrzymania. To sprzyjało oszczędnościom.

Zmiana planów

Nadszedł jednak moment, który pozbawił ich złudzeń o szybkim dorobieniu się własnego kąta. Ceny mieszkań w Warszawie nagle zaczęły rosnąć, aż osiągnęły pułap nieopłacalności dla przeciętnego małżeństwa. W tamtym okresie to kupno mieszkania, a nie rozpoczęcie budowy domu, zaczęło przekraczać granice rozsądku.

 

Nabyta wcześniej działka, położona blisko jeziora i terenów chronionych, z dostępem do elektryczności i sieci gazowej oraz perspektywą budowy wodociągu i kanalizacji dawała, małżeństwu dwie możliwości sprzedaży z zyskiem lub zbudowania na niej domu.

 

- Nasi rówieśnicy i znajomi byli w podobnej sytuacji jak my – opowiada pan Andrzej. – Wielu decydowało się na budowę. Słuchaliśmy, jak sobie radzą z budowlańcami i patrzyliśmy, jak rosną ich domy. Sami jednak nadal nie podjęliśmy wiążącej decyzji, bo nie wierzyliśmy, że wystarczy nam na to pieniędzy. Nie mieliśmy też żadnego doświadczenia i wiedzy na temat późniejszych kosztów utrzymania jednorodzinnego domu pod miastem. Ale zaczęliśmy czytać czasopisma budowlane i nawet znaleźliśmy projekt niedrogiego w budowie domu.

 

Zaprzyjaźnione małżeństwo, które również zainwestowało w ziemię po sąsiedzku, zaproponowało Dorocie i Andrzejowi, że załatwiając dla siebie formalności związane z budową, przy okazji załatwi je również dla nich. I po kilku miesiącach obie rodziny trzymały w rękach pozwolenie na budowę! Przyjacielska przysługa ostatecznie zdecydowała.

 

Lilianna Jampolska

Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 3/2012

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!