Spora część inwestorów (a już na pewno pań inwestorek) powie, że pokrycie dachu ma być przede wszystkim ładne. Rzeczywiście, dobrze dopasowane do stylu domu, będzie jego prawdziwą ozdobą. Ale powinno mieć jeszcze kilka ważnych, bardziej technicznych cech. Ma być szczelne, trwałe, niepalne i łatwe w montażu. Zazwyczaj liczy się też jego cena.
Pokrycie dobieramy do architektury budynku – jeśli chcemy dachówkę, na klasyczny domek możemy dać „esówkę”, na budynek nowoczesny dachówkę płaską. Warto też wziąć pod uwagę otoczenie – nad morzem blaszany dach będzie bardziej narażony na korozję, a w cieniu, pod drzewami na dachówkach pojawią się mech i porosty. Naturalne materiały pokryciowe, np. wióry osikowe, niekoniecznie pasują do miasta.
Część budujących – i chwała im za to – wybiera pokrycia typowe dla regionalnej architektury, np. na Podhalu dachy kryje się gontem albo blachą z posypką tłoczoną tak, żeby go przypominała.
Zanim zdecydujemy, jaki chcielibyśmy dach, sprawdźmy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Może on określać nie tylko kształt i spadek dachu (np. dwuspadowy, o kącie nachylenia 37,5–45°), ale nawet jego kolor.
Współcześnie dachy kryje się w naszym kraju dachówką (ceramiczną lub betonową), blachą w postaci blachodachówki albo płaską, materiałami bitumicznymi: papą (w zasadzie tylko dachy płaskie) i gontem. Naturalne pokrycia powszechnie wykorzystywane jeszcze przed wiekiem na biednej wsi – czyli strzecha i gont drewniany – to w tej chwili kosztowna ekstrawagancja.
Janusz Werner
fot. Wienerberger