Czerwona lampka się nie zapaliła
Mimo posiadania środków z kredytu hipotecznego, pani Marta musiała nimi bardzo oszczędnie gospodarować. Bank ograniczył ich wysokość, ponieważ kiedy zaciągała kredyt, była jeszcze osobą samotną.Działkę kupiła więc 30 kilometrów od Warszawy, na dawnym polu uprawnym. Choć parceli brakowało mediów i znajdowała się aż 200 metrów od głównej drogi, pani Marta dokonała transakcji. Zachęciła ją do tego przystępna cena – 43 000 zł. Oprócz ładnych widoków na sady oraz sąsiedztwa starej i zorganizowanej miejscowości, uległa urokowi energicznych ludzi, którzy również pragnęli tu zamieszkać. Większość z nich była w podobnym wieku, co dodało jej otuchy, że bez względu na trudności wspólnie jakoś sobie z nimi poradzą.
Doprowadzenie gazu ziemnego do parceli pani Marty, leżącej najdalej od szosy, wstępnie obliczono na 40 000 zł, wodociągu na 20 000 zł, a przyłączenie sieci elektrycznej planowano za trzy lata. To były druzgocące szacunki! Wtedy pożałowała, że znając trudne położenie posesji, nie zapaliła się w jej głowie ostrzegawcza lampka. Dziś już wie, że powinna być ostrożniejsza. Przed zakupem ziemi należało sprawdzić najdrobniejsze szczegóły w urzędach. Podjęte przez nią konsultacje z fachowcami przyniosły po jakimś czasie efekty. Uspokoiła się po ustaleniu, że na przyłączenie elektryczności nie musi czekać aż tak długo. Niestety w praktyce okazało się, że konieczne było wybudowanie dwóch studni (pierwsza – 3000 zł, druga – 6500 zł), bo pierwsza studnia po kilku miesiącach wyschła, a zainstalowany filtr (5000 zł) stał się niewydolny. Do celów spożywczych pani Marta kupuje więc wodę źródlaną dostarczaną w 19-litrowych zbiornikach.
Lilianna Jampolska
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 5/2011