Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 6/2012

Wysoki salon z katedralnym stropodachem

Joanna i Arek podczas swojej budowy czerpali z doświadczeń zdobytych w domach rodziców. Mieszkanie w budynkach z poprzedniej epoki podpowiedziało im, czego nie powinni stosować pod własnym dachem. Natomiast w świat współczesnych technologii sprawnie wprowadzali ich architekci i fachowcy, z którymi wielokrotnie się konsultowali.

Joanna i Arek zdecydowali się na tradycyjną bryłę z dwuspadowym dachem. W pierwotnym projekcie w miejscu obecnego garażu przewidziano tylko ażurową wiatę. Na wietrznym terenie nie było to dobre rozwiązanie. Wybrukowany dziedziniec odciąża za małe zaplecze garażowe
Joanna i Arek zdecydowali się na tradycyjną bryłę z dwuspadowym dachem. W pierwotnym projekcie w miejscu obecnego garażu przewidziano tylko ażurową wiatę. Na wietrznym terenie nie było to dobre rozwiązanie. Wybrukowany dziedziniec odciąża za małe zaplecze garażowe
Joanna i Arek wychowali się w jednorodzinnych domach, ale startując z budową, było to jedyne doświadczenie, jakie posiadali w dziedzinie budownictwa. Wiedzieli, że absolutnie nie chcą układu wnętrz z oddzielonymi od siebie licznymi klitkami. Oboje z rodzinnych domów wynieśli również przekonanie, że nie warto przesadzać z wielkością powierzchni mieszkalnej. Choć dotąd nie musieli jej samodzielnie utrzymywać, musieli ją jednak regularnie sprzątać. To był pierwszy ważny aspekt, jakim kierowali się podczas szukania projektu z katalogu.

Nie więcej niż 150 m2 powierzchni

Zgodnie ustalili, że powierzchnia mieszkalna nie powinna przekroczyć 150 m2. Przeglądali więc tylko projekty z takim limitem powierzchni i jednocześnie z tradycyjną bryłą. Dom musiał pasować do działki położonej na wsi. Oczywiście, przy powierzchni 150 m2 nie udało się uniknąć małych pokoi na poddaszu (znajduje się tam małżeńska sypialnia, dwa pokoje dla przyszłych dzieci i łazienka), za to na parterze cała strefa dzienna została, na ich prośbę, połączona. Kuchnia i przylegająca do niej jadalnia mają nad sobą strop o standardowej wysokości, jednak salon z kominkiem ma wysokość 5 m i katedralny stropodach, co dodaje mu przestronności.

 

Zdajemy sobie sprawę, że ogrzanie tak wysokiego pomieszczenia jest trudniejsze i droższe niż typowego, ale jesteśmy z tego rozwiązania zadowoleni – mówi pani Joanna. – Ucieczka od zamkniętych i ciasnych wnętrz była i jest dla nas ważniejszą potrzebą od względów ekonomicznych. Z powodów estetycznych i praktycznych skontaktowaliśmy się z autorem projektu, Miłoszem Lipińskim, prosząc go o wprowadzenie ważnych dla nas zmian w układzie budynku. Przede wszystkim chcieliśmy wyburzyć kilka ścianek działowych na parterze, by połączyć pomieszczenia dzienne.

 

Pozbycie się przegród na linii kuchnia – jadalnia – salon od razu dało właścicielom poczucie powiększenia przestrzeni mieszkalnej. Zlikwidowali również spiżarnię, by jej kosztem powiększyć wiatrołap. Co znaczy za mały wiatrołap, przekonali się już w domach rodziców. Podnieśli ścianki kolankowe, przez co pomieszczenia na poddaszu uzyskały więcej miejsca do ustawiania mebli. Wystarczyło dodać dwie warstwy bloczków. Zbudowali też dom w tzw. lustrzanym odbiciu. W pierwotnej wersji taras, jadalnia i kuchnia znajdowały się od strony południa, więc Joanna i Arek obawiali się, że na intensywnie nasłonecznionej działce taka orientacje okaże się uciążliwa. Obecnie mieszczą się od strony wschodniej oraz północno-zachodniej i są dostatecznie chłodne. Zmiany okazały się bardzo korzystne.

 

Lilianna Jampolska

Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 6/2012

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!