Marzenia
Kasia od czasów podstawówki mieszkała w bloku w Drzewicy. Tęskniła jednak do wcześniejszych lat, kiedy otoczenie było bardziej kameralne. Tomek również od zawsze był mieszkańcem budownictwa wielorodzinnego i życie w typowym M także nie było szczytem jego marzeń.– Oboje chcieliśmy mieszkać w prawdziwym domu, a nie w bloku – stwierdza Kasia. – Ideę mieliśmy zatem wspaniałą, ale niestety niezbyt wiele czasu na jej zrealizowanie. Praca absorbowała nas na tyle, że poszukiwanie działki stawało się mocno problematyczne.
– Myślę, że takie środowisko jest korzystne dla dzieci – mówi Kasia. – Mamy trójkę pociech: trzyletnią Zosię, pięcioletniego Szymka i ośmioletniego Maćka. Najmłodsza córka odegrała ważną rolę w historii naszego domu. Kiedy przymierzaliśmy się już bardzo poważnie do budowy, to znaczy mieliśmy kupioną działkę oraz zamówiony projekt... nagle okazało się, że nasza gromadka się powiększy. Trzeba było zatem zweryfikować wcześniejsze plany. Wymarzyliśmy sobie bowiem, że każde z naszych dzieci będzie miało swój pokój. Po pierwsze, w takim układzie pojawia się mniej konfliktów, a po drugie, uważamy, że dobrze jest mieć swój azyl, miejsce tylko dla siebie.
– W którym można zamknąć drzwi, gdy rodzice nie wykazują zrozumienia dla problemów wieku dorastania – dodaje ze śmiechem Tomek.
Marek Żelkowski
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 7-8/2011