Na postawienie, z prawdziwie amerykańskim rozmachem, dużej horyzontalnej bryły domu pozwalała posesja o powierzchni 6000 m2 oraz brak sąsiadów w jej najbliższym otoczeniu. Mimo że charakter pracy zawodowej Bartka i jego zagraniczne kontrakty umożliwiały pozostanie w USA, albo w innych częściach świata, para zdecydowała się osiąść w Polsce i tu, na działce podarowanej przez rodziców Karoliny, utworzyć własne podmiejskie zacisze.
FUNKCJONALNOŚĆ INSPIROWANA DOMAMI W USA
Z amerykańskiego budownictwa jednorodzinnego Karolina i Bartek postanowili wziąć co najlepsze, czyli między innymi przestronność pomieszczeń i układ wnętrz sprzyjający wygodzie domowników.
– Najpierw zrobiliśmy przegląd gotowych projektów amerykańskich – opowiada Bartek. – Nie wszystko dawało się przenieść jeden do jednego na rodzimy grunt, z racji innej konstrukcji budynków, no i warunków zabudowy w naszej gminie. Miejscowe przepisy nakazywały na przykład, żeby domy miały ukośne dachy i określały górny pułap wysokości budynków. Ten ostatni parametr nie był problemem, bo myśleliśmy o domu parterowym, z niedużą przestrzenią gościnną na piętrze. Wybierając projekt, musieliśmy natomiast respektować nakaz zaopatrzenia budynku w ukośny dach, chociaż pierwotnie skłanialiśmy się ku nowoczesnej bryle z płaskim.
Skoro nie udało się nam skorzystać z gotowych amerykańskich koncepcji, sięgnęliśmy po polskie. Ale również nie znaleźliśmy idealnej. Te, które się nam podobały, nie były zgodne z warunkami zabudowy, albo pomieszczenia nie spełniały naszych założeń. W końcu postanowiliśmy poprosić architekta o opracowanie indywidualnego projektu, uwzględniającego nasze reminiscencje z pobytów w USA, marzenia, działkę, miejscowe nakazy budowlane. Przekazaliśmy projektantce wydruki z amerykańskimi rozwiązaniami, które były nam najbliższe. Po kilku tygodniach wróciła ze szkicami i wspólnie rozpoczęliśmy dogrywanie detali.
Lilianna Jampolska