Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 1-2/2018

Dom w kwietnym passe-partout

Ania nie chciała mieć w głębi ogrodu brukowanych ścieżek i placyków. Uważa, że polskie miasta i wsie są już wystarczająco zabetonowane. W jej podmiejskim zielonym raju królują kolorowo kwitnące rośliny, a nieregularny trawnik wije się pośród naturalistycznych klombów. Bujna zieleń okala dom jak rama obrazu.

Europejskie ogrodowe trendy od lat wyznacza wystawa Chelsea Flower Show w Londynie. Co roku pielgrzymują do niej ze wszystkich stron architekci krajobrazu, ogrodnicy oraz zwykli miłośnicy roślin. Zgodnie z najnowszą modą, rabaty powinny „pękać” od kwiatów, a ścieżki – kręcić się i zawracać płynnymi liniami, bo tylko takie – w przeciwieństwie do prostych, które jedynie skracają przestrzeń – optycznie ją wydłużają i urozmaicają.

Tak właśnie wygląda ogród Ani, chociaż podczas jego tworzenia (z wykształcenia jest architektem krajobrazu) nie kierowała się topowymi prądami, ale własną wizją przyjaznej dla ludzi i zwierząt przydomowej przestrzeni. Wszystko, co przeszło przez jej ręce przez ostatnie 18 lat, prezentuje się, jakby to uczyniła sama natura. Aranżacja wspaniale się udała, lecz jej autorka śmieje się, że teraz codziennie czuje ją w kręgosłupie. Nie obraziła się na koleżankę, która po obejrzeniu ogrodu zadzwoniła do męża i wykrzyknęła – słuchaj, tu rosną prawie same chwasty, ale jest magicznie. Uznała taką ocenę nie za krytykę, a za komplement i celną definicję tego, co zrobiła.

ZACZĘŁO SIĘ OD OGRODU BAGIENNEGO

Kiedy Ania kupiła ten skrawek łąki o pow. 1700 m2, niejednorodne podłoże miejscami było aż nazbyt wilgotne. Nie walczyła z naturalnymi warunkami!

Lilianna Jampolska

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!