Nastrój to podstawa
(fot. Atlantic) |
Czy będzie to klimat surowej ascezy, XVIII- -wiecznego buduaru czy eleganckiego salonu w stylu glamour, zależy tylko od naszych upodobań. Warto poluzować trochę gorset estetycznej dyscypliny i rozbudzić własną wyobraźnię, przypomnieć sobie zapachy dzieciństwa, przywołać wspomnienia dalekich podróży… I wybrać to, co nam najbliższe, w czym czujemy się najlepiej. Tylko wtedy sypialnia zapewni nam prawdziwy wypoczynek, stanie się ulubionym azylem po nawet najdłuższym dniu.
Połączenie w jednym wnętrzu dwóch całkiem odmiennych funkcji nie jest niemożliwe; są na to sposoby. Jednym z nich jest zestawianie różnych faktur: lśniąca posadzka pokryta miękkim aksamitnym dywanem, łóżko w lnianym obiciu, a na nim gładka jedwabna pościel. Do tego kilka błyszczących elementów: polerowany metal, drobne kryształy, szkło. Mogą pojawić się po postacią lustra, lampy, dekoracyjnego bibelotu czy ściennej ozdoby. Połyskliwe drobiazgi i materiały mają moc przemieniania wnętrza: w słoneczny dzień odbijają światło, dodając radosnej energii, wieczorem zaś jarzą się migotliwym blaskiem, otulając sypialnię nastrojem elegancji i nieco teatralnej tajemnicy. Uważajmy jednak – jeśli będzie ich zbyt wiele, zamiast szyku grozi nam efekt bliski kiczu.
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym "Wnętrza 2012"